Wróciłam. Żyję. Zmęczona i z pełną głową inspiracji. Niekrawieckich. Ciekawe doświadczenie. Upewniłam się, że to nie dla mnie. Co zabawne moja dobra passa trwa, bo dziś się dowiedziałam, że wygrałam zaproszenie na Fashion Week Poland do Łodzi :). Będzie się działo. Ale dość o mnie. Jako że kuchnia wegetariańska zdecydowanie mi pasuje, oto kotlety sojowe marokańsko-kokosowe. Wszystkim sojolubnym polecam. Podałam z surówką z kapusty kiszonej (mój żołądek ledwo to przeżył, bo osobliwa ochota wygrała z rozsądkiem) i marchewką na parze.
Składniki(2 porcje):
75 g kotletów sojowych
bulion warzywny
2 łyżki sosu sojowego
łyżeczka sosu worcestershire
3 łyżki wiórków kokosowych
3 łyżki zarodków pszennych
1 łyżka przyprawy Ras-el Hanout
1 jajko
szczypta soli
Kotlety namoczyć w rozpuszczonym w gorącej wodzie bulionem i sosami - u mnie wystarczyło 5 minut. Wymieszać wiórki z zarodkami i przyprawą. Jajko roztrzepać z solą. Kotlety lekko "wyciskać", maczać w jajku, a następnie w panierce i układać na wyłożonej papierem do pieczenia blasze. Piec ok. 25 minut w nagrzanym do 180 stopni piekarniku. Podawać z ulubionymi dodatkami. Smacznego.
fajnie, że są to kotlety, których nie trzeba smażyć na tłuszczu! przepis zapisuję, chyba kolejny już :)
OdpowiedzUsuńgratuluję zaproszenia na FWP! :)
zawsze ciekawiły mnie te kotlety... jak one się nie psują w tym worku ;P ciekawa jestem jak smakują ;) ładnie wyglada !
OdpowiedzUsuńKotlety sojowe bardzo mi ostatnimi czasy posmakowały :) Już czekam na dzień kiedy je ponownie zrobię.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci zaproszenia na FWP, gratuluję :]
Ja z tych sojolubnych, więc porywam :)
OdpowiedzUsuńdanie wygląda bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńOoo to się może spotkamy jeśli pojedziesz do Łodzi :)
OdpowiedzUsuńWygląda obłędnie : )
OdpowiedzUsuńMoje smaki;)
OdpowiedzUsuńMuszę spróbować tych kotletów w wersji z kokosem, bo zazwyczaj ich nie kupuję. Czas to zmienić :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że Twoja dobra passa trwa :) Baw się dobrze!
Z kokoseeeem? Ciekawe danie. Chyba zainwestuje w coś sojowego
OdpowiedzUsuńNie możesz jeść kiszonej? Jeju, nie zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńPysznie się prezentują :D
bardzo lubię kotlety sojowe, ale takich to jeszcze nie jadłam:D
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kotlety sojowe! Takie dodatki mogą jedynie zwiększyć moją miłość do nich :D
OdpowiedzUsuńZnam tę osobliwą ochotę. Niestety, właśnie umieram z przejedzenia. Ciastek gofrowych, oczywiście. ;]
OdpowiedzUsuńNigdy w życiu nie jadłam kotletów sojowych. Moja mama jak tylko słyszy te słowa to się krzywi i mówi ,,nigdy w życiu!'' WHY? oO
A wyglądają całkiem, całkiem. :)
Te rodzynki (czy niewiemcoto XD) patrzą na mnie! ;p smakowicie!
OdpowiedzUsuńooo, ja też z Łodzi. Pyszne danko, a to chyba żurawina???
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Monika
http://boronappetit.blogspot.com/ ZAPRASZAM DO MNIE! :)
OdpowiedzUsuń